Nie codziennie mam okazję słuchać co muzycznie przygotowują Rosjanie, ale zazwyczaj artyści, z którymi zdarzyło mi się konfrontować przypadali mi do gustu. Nie chcę oczywiście generalizować muzyki pochodzącej zza wschodnich granic, gdyż obfitość ich undergroundu jest zapewne ogromna. Roricat to kompletnie nowa nazwa dla mnie i już widzę po pierwszych dźwiękach, że nie będzie to konwencjonalny akt. Grupę tworzą Julica Rorica (głos oraz „magia“ – jak głosi wkładka) oraz Eugene T. (gitaray i reszta instrumentarium). Duet ten pływa na wodach przez które przeziera się minimalistyczne światło, jednak udaje im się utrzymać w konsystencji konkretnego, równego dźwięku.

Uki Uki to świetny album na zimowe pory, co jeszcze bardziej uwypuklają zdjęcia zimowych pejzaży i biały coverart. Muzyka, którą tutaj znajdziemy chociaż czasem nawet brzmi abstrakcyjnie, to nigdy nie traci swojej atmosfery, specyficznego feelingu. Miękkie, płynące dźwięki gitary, długo brzmiące buczenia, nieco beep`ów, kilka linijek ludzkiego głosu, troche akordów z klawisza… I tak oto jaki nam się w większości ta płyta – instrumentalnie, bardzo sennie, wolno i… faktycznie ze znamionami swoistej magii. Zwłaszcza drugi utwór – She Dives With Fireflies – to piękna kompozycja, która może być nazwana właśnie „podwodną, wspólną love-story“.

Wszystkie utwory, które znajdują się na tym wydawnictwie posiadają właśnie swoiste opisy w kilku sentancjach. Widać jak poważnie traktują swoją muzykę, chociaż niekiedy opisy wydają się być figlarne czy żartobliwe. Mamy tutaj też kilka kompozycji (jak chociażby Washu Theme), które są unużane w bardziej eksperymentalnej cieczy, zawierające sporo beep`nięć, niekontrolowanych nieco dźwięków – co mi bardzo przypomina niektóre gry komputerowe. Ogólnie nie mam nic przeciwko tego typu zbaiegom, ale w muzyce Roricat zdecydowanie mnie to drażni. Jednak, to skromny wyjątek w dużej ilości muzycznego przekazu, który w głownej mierze posiada bardzo sprzestrzenną, bardzo komunikatywną atmosferę, jak w Perverted Magic User. Ta kompozycja opiera się na organowych brzmieniach i wprowadza nas w nieco psychodeliczny klimat. Mamy też czasem tutaj rockowy feeling, za sprawą melodyjnej gitary pojawiającej się w Ice-Cold Blood, czy bardziej mroczny, taki nocny chakater w Luna, gdzie znów zwalniamy puls i miękko osiadamy na eksperymentalnym podłożu Roricat.

Mamy tu nawet kompozycję dedykowaną grze UFO (tak, tak tej wyprodukowanej przez Microprose), więc nikt nie dziwi się, że Taina to bardzo przestrzenny, nieco kosmiczny song. Muzyka Uki Uki jest nieznacznie melancholijna, pełn zadumy, ale nigdy nie ciąży, a wręcz odwrotnie. Zamiast deprymującej męki, mamy sporo powietrza i świeżości.

Nawet kiedy Roricat brzmią nieco odstręczająco, to w swych charakterze za chwile nadają ponownie miękki klimat i spokojne drony, które dalej będą nas kołysać na falach tej muzyki. Chociaż już mamy wiosnę, to Rosjanie i tak przechwytują moje zmysły w kolejnych porach roku, chociażby kończącym dzieło Astral Creeps Hunter, pełnym minimalistycznego składu, rozsianych brzmień ciężkiej gitary oraz niesamowitych eleketronicznych efektów.

/ao/